Współcześnie ekologia dociera do najróżniejszych i najprzedziwniejszych aspektów związanych z naszym życiem. Paradoksalnie wręcz próbuje interweniować do czynności, która każdego z nas wcześniej, czy później dotknie, a mianowicie precyzując – śmierci.
Dokładniej na myśli mam rozszerzający swoją działalność na całym świecie przemysł dotyczący biodegradowalnych trumien i urn. Co ciekawsze nie ogranicza się on wyłącznie do jednego modelu, lecz oferuje nam coraz bardziej zaskakujące formy. Od tradycyjnych, drewnianych (gdzie podmiotem jest np. wierzba), poprzez eleganckie wykonane z jedwabiu i zużytej makulatury, aż do tych produkowanych z bambusa i liści bananowców. Firmy cechujące się swojego rodzaju szczególną pomysłowością (!) proponują także swoim twórczym i jednocześnie tym bardziej odważnym klientom alternatywę zaprojektowania obudowy mającej charakteryzować daną mogiłę.
I choć pod względem etycznym, nie jest to może nazbyt poprawny sposób, to jednak pozwala nam, śmiertelnikom pozostać proekologicznym aż do samego końca.
W dosłownym znaczeniu.